niedziela, 29 grudnia 2013

|Naxi| ''Stara miłośc nie rdzewieje'' cz.2

 16 lat później.

Tak minęło już 16 lat od rozłąki dwójki przyjaciół. Obydwoje mieli już po 21 lat. Dorośli ludzie. Maxi ciągle chowający Natalię w sercu przyjechał do Madrytu. Liczył, że ją  spotka. Był pewny, że ją rozpozna. Przez cały czas odkąd ona wyjechała nie miał dziewczyny. Jako nastolatek starał się nie pokazywc bólu, który tak go dręczył i zżerał od środka, ale tylko gdy wracał do domu płakał w poduszkę. Jego przyjaciele nie zapełniali pustki w jego sercu. Ciągle o niej myślał, liczył, że ją spotka, że kiedyś do niego wróci. Żył z taką nadzieją przez całe dzieciństwo. Gdy ukończył 11 lat nadzieja, że wróci zmieniła się w marzenie.  Spacerując myślał, co zrobiłaby ona,  gdyby go zobaczyła. Czy by go poznała czy nie?

~*~
W tym samym czasie Natalia  siedziała w swoim pokoju. Czekała na narzeczonego.  Tak miała narzeczonego. Nie chciała go miec, ale jej rodzina miała problemy finansowe, a Samuel (tak miał na imię narzeczony) miał bogatą rodzinę. Nie chciała go wykorzystywac i go nie wykorzystywała, sam zaproponował, że pomoże jej rodzinie jeśli za niego wyjdzie. Nie chciała, ale musiała. Ciągle pamiętała Maxi`ego. Ale  jej nadzieja na powrót do Buenos Aires zniknął, gdy miała 11 lat, potem było to marzenie. Chciała go zobaczyc, ujrzec jego twarz. Teraz wiedziała, że nawet kiedy by go spotkała nie mogła by z nim byc. Miała narzeczonego. Usłyszała dzwonek swojego telefonu. Spojrzała na telefon, dzwonił Samuel. Odebrała.
- Hej Naty. Muszę odwołac nasze spotkanie. Zatrzymała mnie praca.- powiedział.
- Dobrze. Rozumiem. To do zobaczenia jutro na obiedzie u mnie.- powiedziała. Było jej to obojętne. A, nawet na rękę. Nie chciała się z nim widziec. Postanowiła iśc na spacer. Przejśc się uliczkami Madrytu. Dawno nie wychodziła. Ubrała buty wzięła kurtkę i wyszła zakluczając drzwi. Szła na rynek. Parzyła na ludzi sunących do pracy albo wracających z niej. ''Monotonia'' pomyślała. Szła tak rozmyślając aż na kogoś wpadła. Popatrzyła na niego, a on na nią. Nie mogła uwierzyc to był on! Tak to był on! Nikt inny, wszędzie rozpoznała by te piękne oczy. Chociaż były smutne. Reakcja Maxi`ego była podobna. Zdziwił się że jego marzenie o spotkaniu jej się spełniło. To było nie do pomyślenia dla obojga.
-Natalia?- zapytał dla pewności brunet.
-Tak!- Krzyknęła i rzuciła mu się na szyję. Po raz pierwszy od wyjazdu uśmiechnęła się szczerze, nie z  przymusu.
-Nie wierzę że cię widzę!- powiedział. Przytulił ją mocniej.
-Ja też w to nie mogę uwierzyc!- powiedziała. Przez ponad cztery godziny chodzili po mieście i rozmawiali o całym życiu, o tym co ich ominęło, i o wielu innych rzeczach. W końcu adło pytanie którego Natalia bała się najbardziej.
-Naty masz kogoś?- Zapytał Maxi. Natalia spuściła głowę.
-Tak. Mam  narzeczonego. Nazywa się Samuel.- Powiedziała. Życie Maxi`ego znów runęło. Liczył że będzie sama i że będzie jego i tylko jego. Niestety przeliczył się.
- Aha. Fajnie.- Powiedział przez łzy. Spuścił głowę. Nie wytrzymał wstał i odbiegł. Natalia pobiegła za nim. Złapała go na ławce w pobliskim parku.
-Maxi! Ja... ja... przepraszam! - powiedziała. Usiadła koło niego i się w niego wtuliła. W jego ramionach czuła się bezpieczna i szczęśliwa. W pewnej chwili podniosła głowę i spojrzała w jego oczy. Stało się. Pocałowali się. Dla obojga była to bajkowa chwila, wyczekiwana od początku. Całowaliby się dłużej ale ktoś im przerwał, a mianowicie Samuel.
-Natalia?! Co ty robisz z tym chłopakiem?!- zapytał a raczej krzyknął jej pytanie.  Naty oderwała się od Maxi`ego. Popatrzyła na Samuela i spuściła głowę.
-Wytłumaczysz mi to?!- znów na nią krzyknął. Natalia nic mu nie odpowiadała więc chciał ją uderzyc. Gdy Maxi to zobaczył wstał i złapał go ta rękę wymierzoną w Naty.
-Tą rękę trzymaj przy sobie.- powiedział i wykręcił rękę  Samuela.
-W ogóle to kim ty jesteś?- zapytał już nie co spokojniejszym tonem.
-Mam na imię Maxi. Jestem przyjacielem Naty. Z dzieciństwa.- powiedział Maxi.
-Aha, i taki z ciebie przyjaciel że się z nią całujesz? Po prostu chcesz ją przeleciec co nie?- zapytał Samu.
-Wypraszam sobie!- powiedział Maxi.
- Chłopaki! Przestańcie! Mam dośc! Samu odczep się od Maxi`ego!  Wychodzę za ciebie bo muszę! Ale teraz nie wyjdę za ciebie! Jesteś zwykłą świnią! Chciałeś mnie uderzyc!- powiedziała, wstała i wtuliła się w Maxi`ego. Razem odeszli.  Natalia była szczęśliwa, że jest już przy niej Maxi.  Ale gdy wróciła do domu całe szczęście prysło jak mydlana bańka. Jej rodzice. Przecież oni nie dadzą sobie rady. Niestety.
-Natalio Navarro. Co miało znaczyc twoje zachowanie w stosunku do Samuela?- zapytał się ojciec Naty.
- Tato ja już nie mogę! Nie kocham go! Rozumiecie! Nie kocham! Dziś spotkałam Maxi`ego! Okazało się że przyjechał do Madrytu z nadzieją że mnie znajdzie! A potem się całowaliśmy, Samuel to zaówarzył i chciał mnie uderzyc ale Maxi go powstrzymał!- powiedziała Natalia i się rozpłakała. Jej ojciec przytulił ją do siebie. Wiedział że z miłością Naty do Maxi`ego nie wygra. Była ona za silna i za szczera. Nie dało się powstrzymac uczucia które trwało od dzieciństwa.
-Dobrze skarbie. Jeśli masz numer do Maxi`ego zadzwoń do niego. Niech przyjdzie na kolacje.- powiedział. Natalia uśmiechnęła się do ojca i go przytuliła. Zadzwoniła do Maxi`ego. Po pół godziny był już u przyjaciółki.
-Dzień dobry.- powiedział wchodząc do domu. Uścisnął rękę ojcu Naty a mamę przytulił. Kolacja minęła w miłej atmosferze. Wspominali stare czasy, śmiali się,żartowali...
-A gdzie się zatrzymałeś?- zapytał ojciec Naty.
- Ja w hotelu.- powiedział.
-O nie! Ty zostaniesz u nas. Będziesz spał w pokoju Naty z nią.- ogłosił gospodarz.
-Dobrze.- powiedział. Po jakiejś godzinie wszyscy poszli spac. Ta noc nie była zwykła dla Naty o Maxi`ego, w tym dniu spędzili swój pierwszy raz. A na dodatek dorobili się potomka.  Całe ich życie zmieniło się. Z Madrytu Naty wraz z rodzicami wracali do Buenos Aires. Właśnie tam gdzie się wszystko zaczęło i wszystko skończy.
Tak więc mamy dowód że miłośc nie rdzewieje. Ona jest wieczna. Nie we wszystkich przypadkach. Wystarczy nigdy o niej nie zapominac.



*********
Ten OS dedykuję: Kaśce, Gabi, Lenie i wszystkim czytającym i komentującym!
Wg mnie spiepszyłam sprawę.
No nic sami oceńcie. :*
Pozdro

Freshmenka! :*

sobota, 28 grudnia 2013

|OS Viomas| Na zemstę zawsze jest odpowiednia chwila część 1

Każdemu miłość kojarzy się ze szczęściem. Jednak nie zawsze tak jest. Są sytuację gdy miłość zostaje wystawiona na próbę, której nie przejdzie. Nie dlatego bo tak naprawdę dwojga ludzi nie łączy to uczucie. Są inne powody znacznie poważniejsze. Czasami nawet zahaczają o przeszłość. Najlepszym dowodem na to jest historia pewnej pary która wydarzyła się dosyć niedawno.

Zdarzyło się to ponad 15 lat temu. Mała brązowowłosa dziewczynka o imieniu Violetta szła razem ze swoją mamą na spacer. Wyszły z domu i poszły do parku gdzie stało się coś co zmieniło na zawsze życie pięciolatki. Dziewczynka właśnie opowiadała swojej mamie o przedszkolu gdy jakiś facet w kominiarce zabrał jej mamie torebkę i uciekł. Kobieta pobiegła za nim lecz nie wiedziała jednej rzeczy. Mężczyzna miał broń. Gdy matka małej przestraszonej dziewczynki zbliżyła się na niebezpieczną (dla niego) odległość odwrócił się a z jego broni wystrzelił pocisk. Trafił ją. Kobieta opadła na ziemię. Sprawca uciekł a Viola podbiegła do mamy.
-Mamusiu.-powiedziała płacząc
-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze-uspokoiła ją mama lecz wiedziała że właśnie nadszedł jej czas.
-Nie umieraj mamusiu. Proszę Cię-wyłkała mała dziewczynka lecz było już za późno.
Kobieta umarła na oczach własnej córki. Mimo młodego wieku dziewczynka poczuła że własnie straciła najważniejszą osobę w życiu. Wydaje się też że teraz znajdą sprawcę i zamkną w więzieniu. Jednak tak nie będzie. Dziewczynka czuła że musi zapamiętać wszystko. Dlatego spojrzała w oczy zabójcy matki. I mimo że była jeszcze młoda poczuła że jeszcze się kiedyś spotkają. I to w nie najciekawszych okolicznościach.

W tym samym czasie chłopak o imieniu Tomas czekał na swojego ojca w domu. Obiecał mu bowiem że pójdą razem do kina. Po długim oczekiwaniu mężczyzna wpadł do domu zabrał walizkę i od razu wyszedł. Nie powiedział nikomu na jak długo wyjeżdża i gdzie. Jednak siedmioletni chłopczyk wiedział że kolejna ucieczka ojca może potrwać o wiele dłużej niż poprzednia.

Dzisiaj mija dokładnie 14 od kiedy matka Violi straciła życie. Brązowowłosa siedzi teraz przy jej grobie i wypłakuje hektolitry łez. Mimo że minęło tyle lat to ból nie mija ani trochę. Violetta dotknęła tabliczki na której było napisane:
                                         Maria Castillo żyła lat 27
                                           ur. 15 listopada 1983 r.
                                         zm. 6 października 2010 r.

Z oczu dziewczyny znowu poleciały łzy. 
-Zemszczę się za Twoją śmierć. Obiecuję.-wyszeptała
Przypomniała sobie ten dzień. Nie pamiętała już go dokładnie ale pamiętała ten pełen nienawiści wzrok. 
-Na zemstę zawsze jest odpowiednia chwila-wyszeptała i odeszła.
Poszła do studio gdzie od razu rzuciła się na szyję swojemu chłopakowi.
-Kochanie. Wiem że to trudna dla Ciebie chwila. Kolejne lata mijają a ty nadal nie możesz odnaleźć sprawcy-wyszeptał a po jego twarzy spłynęła samotna łza którą otarła Viola
-Tomas. Ja wiem że Twój ojciec uciekł tego samego dnia. Ale ty masz nadzieję że wróci. A u mnie nadzieja na znalezienie sprawcy mija z każdym dniem. Są miliardy ludzi na Ziemi a ja szukam mężczyzny który zamordował z zimną krwią moją matkę-wyłkała
-U mnie płomyk nadziei na powrót ojca już prawie wygasł-wyszeptał i pocałował delikatnie dziewczynę-Idziemy na zajęcia?
-A nie możemy się tak wyrwać?
-Hmm. Po zajęciach spędzę z Toba każdą chwilę. Oki?
-Brzmi kusząco. Okej-odpowiedziała dziewczyna
Ruszyli do sali muzycznej gdzie mieli pierwszą lekcję.  Później po kolei mieli lekcje. Gdy w końcu wszystkie lekcje się skończyły Viola z Tomasem i resztą przyjaciół wyszli przed studio.
-Moze pójdziemy dzisiaj do Resto?-zaproponował Marco
-Jasne-odpowiedzieli wszyscy jednogłośnie
Ruszyli razem do Resto. Zaczęli rozmawiać i rozmawiać. W końcu Tomas złapał Violę za rękę i wyszli nie zauważeni.
-To gdzie idziemy?-zapytała
-Może chodź do mnie. Moja mama bardzo chciała cię poznać-powiedział uśmiechnięty
-Jasne.-powiedziała Viola
Ruszyli powolnym krokiem w strone domu chłopaka. Jak doszli zza drzwi dało się słyszeć jakieś krzyki. Tomas otworzył drzwi a matka jego kłóciła się z jakimś mężczyzną.
-Synu!-krzyknął i przytulił się do zdziwionego Tomasa
I wtedy spojrzał na Violettę.
-Witam. Jestem ojcem Tomasa a pani?
-To ty zamordowałeś moją matkę-wysyczała

I co? Podoba się Wam bo mi nawet.
Liczę na szczere opinie w komentarzach.
Troszkę zwaliłam ale postaram się w drugiej części zrobić więcej akcji. ;)
Pozdrawiam
~~Gabi Tavelli

PS: Dedykuje go Mio ;)

piątek, 27 grudnia 2013

| Xabivica | "Nie ważne gdzie i kiedy jesteś, ważne, że on jest razem z tobą" cz.2


Jak mówiłam, ten OS jest dla
Niezwykłej<3


Lodovica Comello

Nie, nie nie! Dlaczego? Teraz, jak to powiem dziewczynom, zranię przyjaciółkę. A jak to powiem jemu, wyśmieje mnie… Ja nigdy, przenigdy nie mam szczęścia w miłości. Dlatego, postanowiłam sobie, że na razie nie będę miała chłopaka i nie będę się zakochiwać. Ale to postanowienie legło właśnie w gruzach. Miłość puka do drzwi w najbardziej niespodziewanej sytuacji. Tak jest u mnie. Zrezygnowałam z użalania się nad sobą, poszłam do domu. Wyjęłam moje klucze. O dziwo miałam przy nich ten sam breloczek, który w wieku ośmiu lat dała mi mama. Była nim mała, jasnozielona torebka, na której widniały słowa ‘Jeśli nie wiesz co zrobić, idź za głosem serca’… Tak zawsze mawiała mama. Tym razem jednak nie skorzystałam z tej rady, bo wiedziałam co się stanie, jeśli mu powiem. Otworzyłam drzwi i udałam się na górę, do mojego pokoju. Włączyłam laptop, wybrałam wyszukiwarkę i wpisałam ‘Xabiani Ponce de Leon’. Słodkie zdjęcia wstawił na instagram! Wybrałam jedno z nich i ustawiłam sobie na tapetę. Skarciłam się w myślach. To jest silniejsze ode mnie! W końcu zorientowałam się, że jest już późno. Umyłam się, ubrałam w piżamę i położyłam do łóżka. Zasnęłam niemal natychmiast, lecz jak to ja, obudziłam się o trzeciej w nocy. Wstałam, mimo otaczającej mnie ciemności. Na palcach udałam się na balkon. Wiem, że nie musiałam cicho stąpać. Po prostu od małego boję się ciemnych miejsc i tak jest do teraz. Gdy w końcu udało mi się zapalić światło, wyszłam na balkon. Było tak ciemno, jedynym oświetleniem były gwiazdy, których tej nocy było bardzo dużo. Zauważyłam koc i zrobiłam to, co zawsze gdy nie mogę zasnąć. Ponieważ noc była bardzo ciepła, położyłam się na fotelu i okryłam kocem. Leżąc tak rozmyślałam o przekazie od mamy. Naprawdę mam słuchać serca w takiej sytuacji? Sama nie wiem... Serce podpowiada mi, że muszę mu powiedzieć, choć wiem, że mnie wyśmieje. Zamęczając się problemami, w końcu ponownie usnęłam. Rano obudziły mnie promyki słońca. Mój stan był fatalny. Miałam poczochrane włosy, podkrążone oczy i byłam śpiąca. Wróciłam do środka i ruszyłam do łazienki w tempie ślimaka. Tam włączyłam w przysznicu lodowatą wodę i umyłam się. To na szczęście mnie rozbudziło. Włożyłam na siebie limonkowe spodnie i granatową bluzkę. Umalowałam się, lecz użyłam bardzo malutko kosmetyków aby widać było moje naturalne rysy twarzy. Włosy związałam w długiego warkocza opadającego na lewe ramię. Niesforne kosmyki z trudem udało mi się spiąć wsuwkami. Prysznic na dłuższą chwilę pozwolił mi zapomnieć o moich sprawach, lecz to minęło i moją głowę znów przepełniało mnóstwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Przeszukiwałam wtedy zawartość mojej kosmetyczki. Wreszcie znalazłam to, czego szukałam. Był to srebrny, otwierany medalion. Były tam trzy miejsca, w pierwszej zdjęcie mamy... Ach, mama, jak ja za nią tęsknię... W drugiej było zdjęcie mojej najlepszej przyjaciółki, Alby. Trzecia była pusta. Do teraz. Zniknęłam na chwilę w pokoju, potem wróciłam. W puste miejsce włożyłam zdjęcie Xabi'ego wydrukowane wczoraj. Zamknęłam starannie i zawiesiłam sobie na szyi. Byłam gotowa do wyjścia. Gdy dotarłam na miejsce, stylistka mnie przyszykowała. Wyszłam do przyjaciół. Dzisiaj były odgrywane różne scenki, w których również brałam udział. Patrząc, jak Xabiani odgrywa swoją rolę wiedziałam, że moje uczucie do niego wzrasta i że coraz bardziej mi na nim zależy. W tradycyjnej przerwie między nagrywaniem udałam się do parku i usiadłam na ławce. Nagle zadzwoniła moja komórka. Wyciągnęłam ją, a tam wyświetliło się zdjęcie Alby. Odebrałam i okazało się, że wszyscy na mnie czekają. Pomyliłam godziny? Może... Dobiegłam do przyjaciół.
- Lodo, co się z tobą dzieje? Zawsze to ty byłaś najbardziej punktualna z nas. Chwila, już wiem! Zakochałaś się! - Powiedziała Alba.
- Ja? Nie nie.
- Właśnie, że tak! Potem porozmawiamy.
Mijały dni. Przez cały ten czas nie powiedziałam mu co czuję. Było mnóstwo scen, w których razem śpiewaliśmy, graliśmy... Aż w końcu jednego dnia, dwa słowa odmieniły moje życie...
Siedziałam na trawie przed Studiem On Beat, miejscem naszej pracy. Byłam smutna. Mechi przystawia się do Xabi'ego, nie mam z nią żadnych szans. W pewnym momencie mojego rozmyślania ktoś przysiadł się do mnie. A był to obiekt moich westchnień.
- Jak tam ci się układa z Mechi?
- Z Mechi? Poza tym, że jesteśmy przyjaciółmi z dzieciństwa, to nic się nie zmieniło. A jeśli chodzi o ciebie..
Co się stało? Czemu jesteś taka smutna? Alba mówiła coś, jeśli dobrze zrozumiałem. Zakochałaś się?
Nic nie powiedziałam tylko wpatrywałam się w jego piękne, głębokie oczy szukając w nich odpowiedzi.
- W Jorge?
Pokręciłam głową.
- W Pablo?
- Nie, nie w Pablo...
- Szczerze, nie mam już pomysłu.
W tej chwili zrobiłam coś, co od dawna podpowiadało mi serce. Powiedziałam mu.
- W tobie...
Następnie wybiegłam najszybciej jak potrafiłam. Minęło trochę czasu i dotarłam nad jezioro. Skuliłam się, zchowałam zapłakaną twarz w dłoniach. Sama nie wiem, czemu płakałam. Nagle, poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Gwałtownie się odwróciłam, był tam on. Chciałam znów uciec. Robiąc to uciekam od moich uczuć, od tego, co jest prawdą. Wstałam, miałam zamiar udać się jak najdalej od tego miejsca. Odwróciłam się, a wtedy on złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Wpatrywałam się w jego oczy przestraszonym wzrokiem. Odgarnął kosmyki z mojego czoła. Następnie nachylił się i delikatnie mnie pocałował. Nie wiedziałam co zrobić. Po prostu się w niego wtuliłam, a uśmiech powoli zaczął gościć na mojej twarzy. Trzymając się za ręce udaliśmy się powolnym krokiem do miejsca naszej pracy. Przez cały czas naszej wędrówki nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem, nie potrzebowaliśmy. Doskonale się rozumieliśmy. Na miejscu nikt nie zauważył naszej nieobecności, no może z wyjątkiem Alby. Szykuję się rozmowa... Po naprawdę niesamowitym dniu zebraliśmy się wszyscy w korytarzu na prośbę Diego, Pablo i Jorge. Ze swoimi uśmieszkami wyjęli poduszki zza pleców i zaczęli nas nimi obrzucać. Schowałam się za mojego chłopaka, jesteśmy bowiem razem. Potem zaczęli obrzucać naszą dwójkę. Gdy spytałam za co, oni oznajmili, że to kara za nieoznajmienie im, że jesteśmy parą. Śmieszni!
Przez kolejne dni prawie codziennie chodziliśmy we dwójkę nad jezioro. Stało się ono wyłącznie naszym miejscem, o którym nie wiedział nikt inny. Najbardziej pamiętny dzień? Gdy pewnego wrześniowego wieczoru udaliśmy się tam, aby przenocować. Zasnęłam wtedy wtulona w Xabi'ego, który opowiadał mi o swoim dzieciństwie.

***

Też nie umiem się rozpisywać:(
Mam nadzieję, że wam się podoba...
Jeszcze chciałam wstawić takie słodkie, genialne, cudowne, boskie, wspaniałe i przecudowne zdjęcie mojego męża xd :



Zapraszam jeszcze na mojego bloga o Marcesce:


Proszę o komentarze!!!

Pozdrowionka,
Lena Tavelli;*


poniedziałek, 23 grudnia 2013

OS |Naxi| ''Stara miłośc nie rdzewieje.''

Czy miłośc może wygasnąc? Raczej tak... Czasami tak bywa że ludzie przestają do siebie czuc to co przedtem...  Ale przejdźmy do sedna....
Małe niewinne pięciolatki bawiły się na łące. Lubiły to miejsce. Wkoło przyroda a nieopodal lasek z rzeczką. Dzieci przyjaźniły się od można tak powiedziec urodzenia. Ich rodzice byli przyjaciółmi.  Dziewczynka o imieniu Natalia przyniosła jak zawsze swoje ulubione lalki i misia, a na dodatek herbatkę w termosie, filiżaneczki,i kanapeczki. Tak ona wiedziała jak zadbac o siebie i innych. Chłopczyk o imieniu Maximilian którego każdy wołał Maxi do swojego plecaka wziął to co zwykle: kilka samochodzików, batoniki i no właśnie... portmonetkę. Z niewiadomych powodów zawsze ją ze sobą nosił. On sam mówił '' Czasami może mi się przydac'' Taki mały ale wiedział swoje. Chociaż byli różni zawsze się dogadywali, nigdy nie kłócili, byli najlepszymi przyjaciółmi. Raczej nie przyjaciółmi a parą jak powiadali ich rodzice. Tak ich rodzice często się śmiali że Maxi i Naty zostaną parą i małżeństwem.  Jednak dzieciom nie podobały się żarty rodziców, nie dlatego że nie chciały zostac małżeństwem czy parą po prostu one poważnie podchodziły do takich spraw. Ale wrócmy do łąki i dzieci. Jak zwykle rozłożyły koc i usiadły. Natalia zaczęła wyciągac zabawki i termos z herbatą oraz kanapki. Maxi wyciągał samochodziki i batoniki.
-Co dzisaj będziemy robic?- zapytał w końcu chłopiec.
-To co zawsze. Pobawimy się i pójdziemy do lasku potem do domu...- powiedziała Naty z uśmiechem na twarzy. Tak Natalia miała całkiem inne podejście do życia niż inni. Ona we wszystkim widziała pozytywy, nigdy nie płakała... Jak powiedziała tak im minął dzień. Do godziny 11:30 bawili się zabawkami, potem poszli do lasu na jakieś pół godziny. Potem poszli do domu Naty. Gdy weszli usłyszeli Swoich rodziców którzy nad czymś dyskutowali.
-Hej! Już jesteśmy!- Krzyknął Maxi.
-Dobrze skarbie! Ale my już idziemy.- powiedziała i złapała syna za rękę i wyszła z domu.
-Co się stało Mamusiu?- zapytała nic nie rozumionca Natalia.
- Skarbię my...my... my musimy wyjechac! Za granicę do Hiszpanii.- powiedziała matka Natalii. Natalia poraz pierwszy płakała...  Pobiegła na górę do swojego pokoju. Co wtedy czuła? Trudno określic... Ból, cierpienie? Tego nie wiem... Ale na pewno było jej z tym ciężko. Jeszcze tego samego dnia wieczorem przyszedł do niej Maxi. Ponieważ za dwa tygodnie miała urodziny przyszedł jej dac prezent. Maxi nie mógł już wytrzymac więc przyniósł jej go dziś. Zapukał do drzwi otworzyła mu mama Naty.
-Dobry wieczór.- powiedział.
-Jest Naty?- zapytał.
-Ta jest. U siebie w pokoju.- powiedziała i wpuściła go. Maxi od razu pobiegł po schodach do pokoju Naty. Zapukał delikatnie i gdy usłyszał ''proszę'' wszedł. Zobaczył Naty  siedzącą na łóżku.
-Naty... Za dwa tygodnie masz urodziny. Ale ja nie mogłem już wytrzymac! Proszę!- powiedział i dał jej prezent. Natalia wymusiła uśmiech.
-Otwórz!- powiedział. Natalia powoli zaczęła rozpakowywac paczkę. Gdy zobaczyła jej zawartośc zaniemówiła. Była to lalka która jej się bardzo podobała ale też która kosztowała bardzo dużo.
-Dziękuję!- powiedziała i przytuliła się do niego. Ale też zaczęła płakac.
- Dlaczego płaczesz?- zapytał.
- Bo Maxi ja muszę wyjechac do Hiszpanii!- powiedziała i rozpłakała się bardziej.
-Ale jak to?- zapytał z nie dowierzaniem.
-Mama mi dziś powiedziała. Maxi ja nie chcę wyjerzdżac!- krzyknęła Naty. Maxi wstał z łzami w oczach i wybiegł z pokoju Natali. Dla Naty był to cios. Bardzo silny cios.  Prosto w serce.   W dniu wyjazdy płakała nieustannie. Dla Maxi`ego świat się zawalił. Jego ukochana sam o niej tak myślał wyjechała. Nie wiedział dlaczego musiało spotkac to akurat ich. Dlaczego nie kogo innego? Zadawał to jedno pytanie w kółko. Niestety lata mijały a jego miłośc do Naty nie gasła nie rdzewiała nie zapominał o niej. Natalia tak samo jak on nie zapomniała o nim.
Nie mogła zapomniec. Nie o nim.


*****
No więc mój pierwszy OS. Na tym blogu.
Jak wam się podoba?
To jest pierwsza częśc.
Drugą dodam za niedługo.. :*
Dedykuję tego posta Gabi,Lenie i Kaśce :*
To tyle. Pozdrowienia
Wercia Domiguez :*

niedziela, 22 grudnia 2013

|Viomas| OS świąteczny

Dziewczyna siedziała na kanapie i oglądała album ze zdjęciami swoimi i  Tomasa. Do dzisiaj pamięta każdą chwilę którą z nim spędziła.

Zaczęło się to mniej więcej wtedy gdy między Violettą a Leonem zaczęło się układać. Miała właśnie zajęcia gdy do sali wszedł on. Piękny, wysoki ciemnowłosy chłopak o oczach błękitnych w których można się zatopić.
-O to nasz nowy uczeń Tomas-powiedział dyrektor
Violetta nie mogła oderwać wzroku od niego do końca lekcji. Jednak on nie zwracał na nią uwagi. Wyszła z sali a w ręku miała akurat nuty na kolejną lekcję. Niestety jej upadły i pomieszały. Jak ukucnęła by je pozbierać zauważyła chłopaka który jej pomaga. Spojrzała na niego. Od razu natknęła się na jego boskie patrzały.
-Dziękuję-powiedziała
-Nie ma za co. Jestem Tomas
-A ja Viola. Mamy razem zajęcia-powiedziała
-Czyli teraz mamy lekcję z......Angie czy jakoś tak.
-Tak. Idziemy?
-Jasne-powiedział i ruszyli.
Jednak dziewczyna musiała coś wziąć bo zapomniała. Akurat gdy przechodziła obok szatni zauważyła Leona całującego się z inną. Zrozpaczona wybiegła. Po drodze wpadła na Tomasa. Przeprosiła go i wybiegła przed studio. Usiadła na najbliższej ławce i się popłakała. Po chwili poczuła jak ktos ją obejmuje.
-Violetta? Co się stało?
-Mój chłopak....On....on...on mnie zdradził-powiedziała przez płacz
Wtuliła się w niego i wylewała łzy. Czuła się bezpiecznie. Płakała tak z 15 minut aż zabrzmiał dzwonek na lekcję.
-To może pójdziesz do domu?-zapytał
-Nie. Dam radę-powiedziała Violetta wyciągając chusteczkę i wycierając nos
-To chodź-powiedział i ruszyli do sali
Jak tylko weszli do sali każdy wbił wzrok w spóźnionych i w koszulę Tomasa która była cała mokra.
-Przepraszamy-powiedział Tomas-Viola miała problem ale już wszystko dobrze-dorzucił
-Jasne. Nic sie nie stało. Zostaniecie pięć minut po lekcji-powiedziała Angie-Viola siadaj koło Leona
-A czy muszę?-zapytała
-Nie nie musisz. Siadaj tutaj. Obok usiądzie Tomas-powiedziała a dziewczyna posłusznie usiadła.
-To twój chłopak?-zapytał
-Od dzisiaj były-powiedziała Viola i skupiła się na lekcji.
Przynajmniej próbowała. Trudno się jest skupić kiedy ma się takie ciacho obok siebie. Na szczęście lekcja minęła szybko. Jednak i tak musieli zostać po lekcji. Angie zaczęła wypytywać Violę i Tomasa co się stało lecz oni nie chcieli nic powiedzieć. Zrezygnowana Angie wypuściła ich z sali. Viola podbiegła do Leona i dała mu porządnie z liścia.
-Z nami koniec!
-Ale o co chodzi?
-O co chodzi? A o to że całujesz się z jakąś dziewczyną. Ty nie masz uczuć-powiedziała i odbiegła do Tomasa który stał z boku.
-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze-powiedział
-Wiem. Wiem również że spotkam kogoś kto mnie nie zdradzi będzie mnie kochał-powiedziała i się do niego przytuliła znowu mocząc mu koszulę
Zaprzyjaźniła się z nim. Nie odstępowali się na krok. Czuli do siebie coś więcej niż przyjaźń. W końcu chłopak postanowił zrobić pierwszy krok. Zaprosił dziewczynę na spacer. W pewnym momencie się zatrzymał i spojrzał w oczu dziewczynie.
-Viola. Ja nie mogę tego dłużej ukrywać. Zakochałem się w tobie-powiedział i ją pocałował.
Zszokowana na początku nie ruszyła się nawet milimetr lecz zaczęła oddawać jego pocałunek. Zostali parą. Jednak ich szczęście nie trwało długo. Bo jakieś trzy miesiące przed Wigilią Tomas miał dla niej wiadomość
-Kochanie. Muszę Ci coś powiedzieć-w jego tonie dziewczyna wyczuła smutek
Dotknęła jego policzka co go lekko uspokoiło.
-Ja muszę wyjechać.
Wraz z wypowiedzeniem tych słów świat Violetty się zawalił. Do jej oczu napłynęły łzy.
-Ale dlaczego?
-Muszę. Jak wrócę będziesz pewnie szczęśliwa z innym-powiedział i pocałował ją czule na pożegnanie-Żegnaj-dorzucił i odszedł.
Dziewczyna usiadła na ławce i skryła twarz w dłoniach. Nie mogła zrozumieć dlaczego ona ma takiego pecha w miłości.
Minęło troszkę czasu (czyt. trzy miesiące) i nadeszła Wigilia. Violetta wciąż nie mogła się do końca pogodzić z odejściem Tomasem, ale dawała radę. Do jej pokoju wszedł jej ojciec wręczając jej list. Otworzyła go i zaczęła czytać:
"Violetta
Wiem że Ciebie bardzo zraniłem. Liczę że mi kiedyś wybaczysz. Niedługo znów się zobaczymy. Pozdrawiam.
Ten dla którego jesteś całym światem"
Nie wiedziała kto mógł to napisać. Myśląc tak usłyszała krzyk Olgi z dołu która właśnie podawała kolację wigilijną. Zeszła na dół. Stała tam wielka choinka a za nią coś było. Jednak nie wiedziała co. Usiadła do stołu i zjadła razem z rodziną kolację. Nagle zza choinki wyłonił się facet w czerwonym stroju z workiem.
-Ho ho ho-powiedział-Przyniosłem dla Was prezenty
Zaczął je rozdawać. Na koniec podszedł do Violetty i wręczył jej prezent.
-To jeszcze nie wszystko-powiedział-Zamknij oczy a jeszcze coś dostaniesz
Dziewczyna posłusznie spełniła prośbę Mikołaja. On w tym czasie zdjął swój płaszcz i wyjął z niego pudełeczko.
-Już możesz otworzyć oczy
Jak ona je otworzyła nie wiedziała co powiedzieć
-Czyli to ty wysłałeś mi ten liścik?
-No oczywiście. Tomas Heredia zawsze jest sprytny i przebiegły-powiedział i ukląkł-A teraz do sedna. Violetto Castillo czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?-otworzył pudełko w którym był cudny pierścionek.
Nie wiedziała co odpowiedzieć. Wpięła się w jego usta.
-Liczę że taka odpowiedź Ci wystarczy-powiedziała a on założył jej pierścionek.

Oglądając te zdjecia Violetta nie mogła uwierzyć że to właśnie ona ma tak wspaniałą rodzinę.
-Co robisz?-zapytał się jej Tomas
-Oglądam nasze wspólne zdjęcia.
-Czyli wiesz co jest jutro?
-Wigilia
-I???-nie dawał za wygraną Tomas
-Piąta rocznica naszych zaręczyn
-Brawo!!!!!!!!-powiedział i zaczął klaskać
-Tato? Gdzie prezenty?-zapytała się mała Bella Tomasa
-Jutro będą-powiedział i pocałował córkę w czółko.
-Nawet nie wiesz jak Was kocham-powiedziała Violetta
-A my Ciebie. Prawda?
-Prawda Tatusiu-powiedziała mała Bella i przytuliła do Violi.

To więc tak. Miał być świąteczny ale mi się zwalił ;(. Liczę że się spodobał.
Dedykuję go Werci Dominguez, Lenie i Kaśce <3333333
Czekam na wasze OS dziewczyny.
Pozdrawiam
~~Gabi Tavelli

sobota, 21 grudnia 2013

Hej!

Hej! Jestem nowa na tym blogu....
Będę pisac o Naxi! :D :D
Jutro/poniedziałek
Pojawi się OS.
Przepraszam was za jakości i błędy... :(
A najbardziej za interpunkcje.. :/
No to nie wiem co jeszcze może do następnego!

Ciao!


Wercia Domiguez :*

piątek, 20 grudnia 2013

| Xabivica | "Nie ważne, gdzie i kiedy jesteś, ważne, że on jest razem z tobą" cz.1

 
Ten OS jest dla Niezwykłej<3
 
Lodovica Comello
Pewnego, zupełnie zwyczajnego dnia, udałam się do pracy. Moja praca nie jest zwykła, lecz bardzo przyjemna. Jestem aktorką. Aktualnie gram w serialu "Violetta" , w którym jestem najlepszą przyjaciółką bohaterki tytułowej. A więc udałam się na plan serialu. Weszłam do swojej garderoby i przywitałam się z Cande. Odłożyłam swoje rzeczy i wyszłam na korytarz, tam natomiast od razu porwała mnie moja stylistka. Przejechała wzrokiem po mnie, a potem chwilę grzebała w szafie. Wyjęła żółtą sukienkę z krótkimi rękawkami. Dodatkowo, otrzymałam od niej czarną opaskę z kokardką. Wygoniła mnie, abym się przebrała. Wróciłam do niej, a ona mnie umalowała. Byłam gotowa do zagrania w drugim odcinku nowego sezonu. Udałam się i zapukałam do drzwi na końcu korytarza. Otworzyła mi Tini, cała roześmiana. Weszłam i zobaczyłam Mechi udającą Ludmiłę, postać którą gra. Zaczęła trajkotać, pstryknęła palcami, wymówiła 'Ludmiła sobie idzie' i udała, że odchodzi. Zaczęłam się też śmiać, a Tini po chwili leżała na podłodze. Nagle usłyszałyśmy ciche pukanie do drzwi. Mercedes zdziwiona otworzyła, a uśmiech zagościł na jej twarzy. W drzwiach stanął wysoki brunet o rozwichrzonych, kruczoczarnych włosach. ~Jakiś nowy~ pomyślałam.
- Mechi? - Zapytał zdziwiony.
- Tak głuptasie. - Odpowiedziała mu, po czym przytuliła.
- Słuchaj, mogłabyś mnie zaprowadzić do dziewczyny, która gra Francescę?
- A co ty się nią interesujesz? Lepiej opowiedz nam o sobie. Kogo grasz? Dziewczyny, to jest Xabiani.
- W skrócie Xabi, gram Marco, ale.... - W tym momencie musiał przerwać i mnie przepuścić przez drzwi. Nie mogłam dalej słuchać, bo Mechi trochę mnie zdenerwowała.
Wyszłam na zewnątrz, wciąż przetwarzając informacje sprzed chwili. Marco? Czyli on... Właśnie sobie to uświadomiłam. On gra chłopaka Francesci. Czyli dzisiaj razem śpiewamy. Myśląc o tym, zapomniałam, że jestem spóźniona. Pobiegłam najszybciej jak mogłam. Uwierzcie, bieganie na obcasach to trudna sztuka. Zdążyłam akurat na nagranie piosenki. Jest to tak: nagrywamy ją w studiu, a przed kamerą musimy przynajmniej poruszać ustami. Oni i tak to zmontują. Wpuścili nas do specjalnego pomieszczenia. Z miny mojego partnera wywnioskowałam, że odkrył Amerykę, to znaczy dowiedział się, że to ja gram Francescę. Poleciała melodia do "Junto a ti". Gdy dołączyłam do Xabiani'ego, poczułam coś magicznego. Taką więź, więź przez piosenkę. To było naprawdę niesamowite. Po tej naprawdę wspaniałej chwili, udaliśmy się na plan klubu karaoke. Szliśmy zadziwiająco blisko siebie, nie odzywając się do siebie ani słowem. Dołączyliśmy do przyjaciół, spojrzałam na Mechi. Patrzała na mnie spode łba. Oprzytomniałam, gwałtownie odsunęłam się od Xabiani'ego. To w końcu chyba jej chłopak, co? On wszedł na scenę i zaczął śpiewać. Wydawało się, że się do mnie uśmiechał... W końcu, zszedł ze sceny i wziął mnie za rękę, poprowadził. Poczułam dziwne mrowienie w dłoni. Zaczęliśmy śpiewać, naprawdę, wiedząc nawet o montażu. Widocznie jemu także sprawiało to przyjemność. Znów popatrzałam na blondynkę. Miała sztuczny uśmiech, nie wiem czy dlatego, że to część jej roli, czy na prawdę. Po zakończonej piosence staliśmy bardzo blisko siebie, patrząc sobie w oczy. Tą piękną chwilę przerwało nam chrząknięcie. Po dniu w mojej genialnej pracy znowu udałam się na spacer. Ostatnio coraz częściej chodzę do parku... Myślałam o wszystkim, o dzisiejszym dniu, Mechi, Xabim... Dziś tak słodko śpiewał i grał... Nagle przystanęłam, popatrzałam w przestrzeń i przybrałam nietypowy wyraz twarzy. To nie może być prawda.
Zakochałam się w Xabim.
 


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Viomas część 2 "Miłość zawsze uderza niespodziewanie"

Jednak tą chwilę przerwał im nie kto inny jak Leon Verdas we własnej osobie.
-Wróć do mnie-powiedziała a Viola oderwała się od Tomasa
Stanęła pomiędzy nimi. Nie wiedziała co ma zrobić. Dopiero co nie miała nikogo oprócz szatyna stojącego po jednej stronie a teraz? On walczy z Tomasem o nią. O dziewczynę która pewnie już nie żyła gdyby nie Tomas. I co ma teraz zrobić?
-Viola? Wszystko okej?-zapytał Tomas z troską
-No ty już nie udawaj że się tak o nią martwisz-powiedział Leon
-Leon!-skarciła go Viola-Co jak co ale to dzięki niemu jeszcze tutaj jestem.
-Że co? To coś Cię uratowało? Phi. Jak chcesz to sobie z nim bądź-powiedział Leon
-Viola. Bądź z nim. Ja muszę wyjechać. Na dłuższy okres. Dlatego nie chcę Ci marnować życia-powiedział i wyszedł jednak po chwili wrócił-A i pamiętaj. Nie podchodź do mostu bo następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia-wyszeptał i musnął na pożegnanie jej usta.
Dziewczyna stała jak wryta i trzasnęła nagle wściekła drzwiami. Pobiegła do sypialni i zaczęła płakać. Nie mogła sobie darować że chłopak w którym się zakochała opuści ją na zawsze.
Płakała tak przez tydzień. Nie mogła sobie tego darować. Jednak postanowiła się tym tak już nie dręczyć. Spróbuje z Leonem.  Wzięła telefon i wybrała numer do Verdasa.
-Hej Leon. Możemy się spotkać za pół godziny w parku?-zapytała
-Jasne-usłyszała ze słuchawki
-No to hej-i się rozłączyła
Ubrała na siebie luźną bluzkę i leginsy. Do tego buty na koturnach a usta pomalowała szminką. Wyszła z domu a w parku była przed czasem.
-To o czym chciałaś porozmawiać?-zapytała głos Leona zza pleców
-O nas. Czy jest chodź mała szansa że moglibyśmy do siebie wrócić?-zapytała mimo że niebyła teraz do końca tego pewna
-Jasne. Z miłą chęcią-powiedział i ją pocałował
Nie była zadowolona z tego. W jego pocałunkach nie czuła tego co w pocałunkach Tomasa. Zostali parą. Chodzili ze sobą jakiś okres. W czasie tego okresu były owszem incydenty z udziałem głównie Leona ale mimo to byli razem. Aż do pewnego wieczora. Mieszkała z Leonem od niecałego tygodnia ale mimo to wiedziała że nie bedzie przyszłości dla niej i Leona. Szła bo umówiła się z kolegą a mianowicie z Federico. On jako jedyny jeszcze ją lubił. Po udanym spotkaniu usłyszała jakiś szelest za sobą:
-Okłamałaś mnie! Powiedziałaś że idziesz się spotkać z koleżanką. A ty z kolegą.-wykrzyczał i walnął dziewczynę w twarz
-Zostaw ją!-krzyknął jakiś głos.
Violetta spojrzała w tamtą stronę i ujrzała Tomasa.
-Bo co?
-Bo ona na to nie zasługuje-powiedział i odciągnął ją na bok.
Zaczęli się bić. Po chwili nie wiadomo skąd pojawiła się policja zabierając Leona na komendę a Tomas trafił do szpitala. Viola poszła od razu do niego. Podbiegła do recepcji i zaczęła wypytywać o Tomasa. Jak tylko się dowiedziała gdzie jest pobiegła tam momentalnie. Jak otworzyła drzwi zauważyła lekarza który pisał coś Tomasowi na kartcę.
-Może pan wyjść już-powiedział lekarz a on podszedł do Violetty i wpiął w jej usta
Oboje byli przepełnieni miłością i szczęściem. Kochali się. Od tamtego momentu nie rozstawali się na krok. Stworzyli szczęśliwą rodzinę. A co do rodziny i przyjaciół  Violi pogodzili się. Wtedy również Viola zrozumiała dlaczego się od niej odsunęli wszyscy. Znali prawdziwą warz Leona który teraz siedzi sobie w więzieniu za wszystko co zrobił. A zrobił coś nie tylko Violi.

Taki sobie OS
Nawet mi się podoba
Next niedługo
Dedykuję go Kaśce i Lenie <3
Pozdrawiam
~~Gabi Tavelli

niedziela, 15 grudnia 2013

One shot Marcesca cz. 2 "Razem z osobą ci bliską możesz pokonać wszelkie trudności"

-Twoja kuzynka!? Jak ona tak może!? Nie wytrzymuję już. - Powiedział chłopak po czym gwałtownie wstał z krzesła i ruszył ku drzwiom.
-Marco, czekaj! - Powiedziała dziewczyna łapiąc go za rękę.
Bała się. Bała się, że kuzynka mu o niej nagada i go straci. Był pierwszą osobą od dłuższego czasu, która zwróciła na nią uwagę.
Lecz chłopak był szybszy. Zdenerwowany podbiegł do kuzynki dziewczyny.
-Co ty sobie wyobrażasz!? Jak możesz ją tak krzywdzić!? Kim ty w ogóle jesteś!?
-Ja? Oj, niemądry. Jestem Clara Saccaro. - Odpowiedziała brunetka, nie poznając chłopaka. W porę jednak się opamiętała.
Francesca odciągnęła Marco od kuzynki, gdy jej ręka dotknęła jego, poczuła falę ciepła. Szli tak przez dłuższą chwilę, nie odzywając się do siebie ani jednym słowem. W końcu on się odezwał.
-Czemu mnie odciągnęłaś od niej?
-Bo się... O ciebie... Bałam... - Wydukała i się zarumieniła.
Wyraźnie on uznał, że jest to dla niej trudny temat i nie pytał dalej, choć był w duchu szczęśliwy, sam nie wiedział, z jakiego powodu.
Doszli do mieszkania dziewczyny. On usiadł na brzegu jej łóżka, a w poszewce poduszki znalazł jasnoniebieski pamiętnik. Wiedział, że nie powinien zaglądać więc wyjął tylko jedną, wystającą kartkę. Widniały na niej słowa piosenki, którą ona dziś śpiewała. Popatrzał i wziął do ręki długopis. Dopisał ostatnią zwrotkę piosenki, wziął do ręki gitarę leżącą w kącie ciasnego pokoju. Zaczął grać. Nie wiedział, że za drzwiami obserwuje go dziewczyna, ciepło się uśmiechając. Weszła, gdy skończył. Zaproponował, aby przedstawiła tą piosenkę na przesłuchaniach do głównych ról n premierze. Nie chciała się zgodzić, lecz po jego namowach zrobiła to.

Następnego dnia byli razem w ich szkole. Dziewczyna czekała na przesłuchania. W końcu, wywołali ją. Miała już wchodzić, ale on złapał ją za rękę i pocałował w czoło. To też dodała jej otuchy. Zaśpiewała najlepiej jak mogła, cały czas o nim myśląc. Skończyła i usłyszała głośne brawa. Trochę później, razem z chłopakiem czekała na wyniki. Gdy dyrektor poprosił wszystkich startujących do niego, serce zaczęło jej szybciej bić. Musiała pokazać, że jest silna. Prawie nie słuchała dyrektora, zwróciła uwagę tylko na jego ostatnie słowo. Wybiegła cała w skowronkach i rzuciła się Marco na szyję. On zaczął ją okręcać wokół siebie. W końcu, postawił ją na ziemię, dzieliły ich milimetry. Postanowił zrobić pierwszy krok, uchylił jej podbródek. Patrzyli sobie w oczy, nie obchodziło ich to, że wszyscy się na nich gapią. Liczyła się tylko ich obecność. W końcu, on nachylił się nad nią i delikatnie pocałował. Nikt nie umiałby opisać radości, jaka w tym momencie ich przepełniała. Od tamtej pory zostali parą. Byli ze sobą szczęśliwi. Nieco później oboje przenieśli się do innej szkoły muzycznej, tam znaleźli wielu przyjaciół. On na zawsze zostawił ślad w jej pamięci, ona jest dla niego całym życiem. Pobrali się, zamieszkali ze sobą. Szczęśliwi, nierozłączni...
-------------------------
Jak wam się podoba?
Mam nadzieję, że nie zepsułam tego OS...
Dziękuję Gabi Tavelli i Kaśce*,* za
miłe rozmowy na GG:)
Ten OS jest dla was;*



sobota, 14 grudnia 2013

One shot Viomas część 1 Miłóść uderza zawsze niespodziewanie

Stała na moście i patrzyła się w dal. Nie miała po co żyć. Miała przed oczami scenę z dzisiejszego dnia.

Violetta szła na spotkanie ze swoim chłopakiem Leonem. Chodziła z nim od prawie 2 lat a mimo to z każdym dniem kochała go co raz bardziej. Jednak jej życie się zawaliło gdy zauważyła jego z jakąś inną dziewczyną którzy całują się na ławce. Nie wytrzymała i podeszła do nich.
-Jak mogłeś? Ja Ciebie tak kochałam. 
-Kochałaś to już mnie nie kochasz?-zapytał z ironią
-Nie. Po tym co mi zrobiłeś już Cię nie kocham. Ty draniu-wykrzyknęła wściekła
-Ty na serio myślałaś że on Ciebie kocha?-zapytała dziewczyna obok.
Dopiero wtedy ja poznała. To była jej koleżanka z toru która trenowała Leona na motorach.
-Jak mogłaś-wyszeptała Violetta i odbiegła. 
Postanowiła zrobić coś na co mało ludzi się zdaje. Postanowiła się zabić. Skoczyć z mostu.

Po jej policzku poleciała samotna łza. Nie chciała już żyć. Nie miała dla kogo. Przyjaciele ją zostawili gdy sie dowiedzieli że chodzi z Leonem. Nikt go nie lubił. A rodzina? Rodziny nie miała. Ojciec wyrzucił ją z domu. Do dzisiaj ona nie wie po co? Po co ją wyrzucił.
Spojrzała w dół. Już chciała skoczyć gdy nagle usłyszała jakiś krzyk za sobą.
-Proszę pani? Co pani robi?
Odwróciła się momentalnie i zauważyła chłopaka o pięknych błękitnych oczach.
-Odchodzę. Nie mam po co żyć. I nie mam dla kogo.-odpowiedziała i już chciała skoczyć gdy poczuła jak ktoś ją złapał za rękę.
-Ale to się nie opłaca. Jeszcze pani kogoś pozna-powiedział
-Ale kto bedzie chciał ze mną być? Nikt. Chłopak którego kochałam całym sercem rzucił mnie dla jakieś dzewczyny a jak się okazało dla mojej koleżanki.  I co? Co pan na to powie?
-Ja też chciałem skoczyć kiedyś z tego mostu ale jednak powstrzymało mnie coś. Usłyszałem jakiś piękny głos który sprawił że zmieniłem zdanie. Od tamtego dnia czyli od około dwóch tygodni codziennie tu przychodze z nadzieją że jeszcze spotkam tą osobę.-powiedział z taką pasją w głosie-A tak właściwie jestem Tomas? A Ty?
-Violetta. Nie musiałeś mi opowiadać o swojej historii jak poznałeś jakąś osobę. Mnie to nie obchodzi. Ja nie chcę żyć i tylko to sie liczy-wykrzyczała i znów chciała skoczyć lecz w tym momencie Tomas złapał ją w pasie i odciągnął jak najdalej od mostu.
-Po co ty mnie odciągasz od mostu? To jest moje życie i chcę je skończyć!
-Ne pozwolę Ci na to-powiedział-Pamiętaj będe Cię obserwował byś nie zrobiła sobie niczego głupiego-dorzucił i odszedł
Dziewczyna lekko się przestraszyła dlatego więc wróciła do domu. Nie mogła zapomnieć o tym chłopaku. Mimo że kochała wciąż Leona. A może jej się wydawało? Może i kochała tego chłopaka to i tak nie mogła zapomniec o Tomasie. O jego oczach głosie i w ogóle o nim całym. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła je a tam zauważyła tylko liścik. Wzięła go i przeczytała:

Violetta
Pamiętaj że nie spuszczę Cię z oka. Nie pozwolę byś zrobiła sobie krzywdę. Zapamiętaj to i dzwoń pod mój numer jakbyś potrzebowała czegoś. W ostateczności krzycz. Mieszkam naprzeciw.:)
Pozdrawiam Tomas

Dziewczyna jeszcze kilka razy przeczytała list aż w końcu wsadziła go do szuflady. Na pamątkę że to właśnie dzięki temu chłopakowi nie pozbawiła się życia. Wyjrzała przez okno spoglądając na dom pod rugiej stronie ulicy. Zauważyła w oknie jego kręcącego się po kuchni. Chyba coś gotował. Zaczęła sobie nucić cały czas spoglądając na Tomasa. Wtem on na nią spojrzał. Ich spojrzenia się spotkały jednak Violetta spuściła wzrok speszona. Gdy po 3 sekundach znów spojrzała w tamto okno jego już tam nie było. Odeszła od okna i usiadła na kanapie włączając sobie jakś durną komedię. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Gd je otworzyła zauważyła Tomasa we własnej osobie.
-Zaśpiewaj coś-powiedział a ona spojrzała w jego oczy i zaczęła nucić swoją ulubioną melodię.
Po chwili Tomas dołączył do mnie. Skąd on znał słowa to ja nie wiem. Po piosence nasze usta się złączyły w najpiękniejszym pocałunku mojego życia.
-To ty spiewałaś wtedy-powiedział
-Coś sobie przypominam.-i go pocałowała jednak tą chwilę przerwał im.............

Kto przerwał tą chwilę?
Czy Leon odzyska Violę?
Czy Viola odzyska przyjaciół i rodzinę?

Taka se pierwsza część OS. Nawet nawet mi wyszła. Miała być jutro, ale wyszło inaczej.
Kolejna jakoś w przyszły weekend . Albo wcześniej zależy jak moja  NAZWISKOIMIENNICZKA Lena Tavelli doda część 2
Pozdrawiam
~~Gabi Tavelli

piątek, 13 grudnia 2013

One shot Marcesca cz.1 "Razem z osobą ci bliską możesz pokonać wszelkie trudności"

Hej, jak mówiłam, OS pojawił się dzisiaj.
Wiem, że w zakładce "Terminy dodawania" jeszcze nie było o tym mowy, ale jest:)
Pewnie narobiłam Kaśce*,* trochę bałaganu wysyłając moje wiadomościami email, ale jeszcze raz BARDZO PRZEPRASZAM...
Mój email: lenagrono@gmail.com
Mam nadzieję, że teraz łatwiej będzie ci uzupełnić zakładki:)
Teraz zapraszam do czytania:
Pewnego dnia dziewczyna siedziała na ławce przed swoją szkołą muzyczną. Rozmyślała długo nad swym losem. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a brat mieszka za granicą. Pamiętała jeszcze te dni, kiedy wychodzili razem na spacery, ona miała pięć lat, a  jej brat osiem. W końcu wróciła na ziemię, wstała i ruszyła powolnym krokiem ku wejściu. Już miała wchodzić, gdy drogę przecięła jej ciemna brunetka. Zawsze gnębiła dziewczynę. Tym razem drwiąc z niej zapytała:
-I co? Idziesz ćwiczyć swój talent, którego w ogóle nie masz? Myślisz, że wybrali cię tu, bo umiesz śpiewać? To była zwykła pomyłka! Nie rozumiem, jak taką osobę jak ty ktoś może tu uczęszczać. Twojej rodziny nie ma z tobą, bo cię nie chcą! Kiedy wreszcie to zrozumiesz!?
Dziewczyna miała łzy w oczach. Nie rozumiała. Czemu niektórzy są tacy okropni i dokuczają innym? W głowie miała dużo pytań, lecz mało odpowiedzi. Nie  mogła tak się pokazać w szkole. Biegiem udała się do swojego małego mieszkania i otworzyła drzwi. Wzięła zimny prysznic i ubrała się w szlafrok, następnie opadła zmęczona na łóżko. Wzięła do ręki  jasnoniebieski pamiętnik i zaczęła wylewać swoje myśli na papier.

Kochany pamiętniku,
Dziś znów ją spotkałam. Nie mogę w to uwierzyć, czemu ona mi dokucza? Przecież nic jej nie zrobiłam... Już wystarczy, że nie mam nikogo bliskiego przy sobie, rodziny, przyjaciół... Dlaczego mi to się przytrafiło? Czasem nie wierzę już w dobre zakończenie tej historii, która nazywa się życie...

Dziewczyna przewracała powoli kartki. Wracały wspomnienia... Pamiętała każde tak dokładnie. Pierwsza przyjaźń, miłość... Właśnie, miłość, w sprawach sercowych nigdy jej się nie udawało. Cóż, takie życie... Rozmyślając tak, dziewczyna powoli zasnęła. Obudziła się po południu i zdecydowała, że wybierze się na spacer. Ubrała się w jej ulubioną fiołkową sukienkę, wzięła gitarę i ruszyła do parku. W głowie układał jej się tekst zupełnie nowej, miłosnej piosenki. Trudno jej było to ułożyć, nigdy nie miała ukochanego, który odwzajemniałby jej uczucia. W końcu zdecydowała się usiąść na trawie i zagrać utwór. Miała zacząć, lecz znów przyszła ciemna brunetka, która mogła jej dokuczać całymi dniami. Tym razem, przyprowadziła ze sobą swoją grupę popularnych. Krzyczeli na nią, bohaterka nie wiedziała, co zrobić. Nagle usłyszała głos, głos należący do kogoś, kto wreszcie przemówił brunetce do rozsądku. Skorzystała z sytuacji i uciekła. Znowu... Biegła tak długo, aż zauważyła małą, biała ławkę nieopodal lasu. Usiadła, wreszcie miała spokój. Zaczęła grać i śpiewać całym swym sercem, to jedne z niewielu rzeczy, które jej pozostały. W pewnym momencie  przerwała. Nie mogła wymazać z pamięci głosu, który ją wybawił z kłopotów. Nie potrafiła się skupić, myśląc o nim... Do kogo należał? Kolejne pytanie, na które dotąd nie znalazła odpowiedzi. Robiło się ciemno, dziewczyna zadecydowała, że uda się do domu. Ponownie rzuciła się na łóżko. Leżała tak bardzo długo, myśląc o jej wybawicielu. Nie mogła zasnąć. W końcu, odpłynęła do krainy Morfeusza. W swoim śnie przeżyła całą sytuację jeszcze raz, zapamiętując szczegóły. Lecz wciąż nie udało się jej ustalić, kto to był. Obudziła się o świcie, oporządziła. Postanowiła, że dziś spróbuje się postawić brunetce. Okazało się to niepotrzebne, bo brunetka nawet nie zamierzała do niej podchodzić. Dziewczyna ruszyła do sali śpiewu, wzięła gitarę i zaczęła ponownie śpiewać swoja piosenkę. Nagle, do jej czystego głosu dołączył inny, zupełnie nieznany. Przestała grać, lecz ta druga osoba cały czas śpiewała. Dziewczyna bała się podnieść głowę. W końcu to zrobiła. Ujrzała wysokiego chłopaka, z burzą kruczoczarnych włosów.
-Cześć, mam na imię Marco. Sama napisałaś ten utwór? Jest wspaniały...
Dziewczyna nie mogła uwierzyć, to ten sam głos!
-Francesca. Tak, to moja piosenka... Naprawdę ci się podoba?
-Mówiłem, jest wspaniała. Nie wiem, czy mnie pamiętasz z wczoraj... Kim jest ta okropna dziewczyna?
-To... To jest moja kuzynka...


czwartek, 12 grudnia 2013

Cześć

Jestem współtwórcą tego bloga i będę pisała o Viomas <3
Kocham tą parę tak samo jak Marcescę <3
Ale ją zajmuję się moja NAZWISKOIMIENNICZKA
Lena Tavelli
Pierwszy one shot pojawi się niedługo. ;)
Pozdrawiam
Gabi Tavelli

środa, 11 grudnia 2013

Hejo:))

Hejo:)) Zostałam współtwórcą tego bloga xd Będę pisać tu one shoty o Marcesce, mojej ulubionej parze;*Pierwszy z nich pojawi się najprawdopodobniej w piątek, bo jutro idę do dentysty:// Ale nic nie wiadomo xd

Moje dwa ukochane
zdjęcia Xabiego<3