Ona
zwykła dziewczyna. Miała prawdziwych przyjaciół, pieniądze i fanów Dlaczego fanów?
Miała własny zespół który prowadziła razem z Naty Ludmiłą i Francescą. Każda z
nich miała chłopaka. Oprócz Violetty. Pomimo że udawała iż jest szczęśliwa
brakowało jej drugiej połówki. Miała już w myślach nawet wymarzony obraz
chłopaka marzeń. Czarne gęste włosy, błękitne oczy, miły, delikatny i czuły.
Mimo to wiedziała że taki ideał nie istnieje.
Dzisiaj
ma odbyć się jej koncert. Niestety Marco Federico i Maxi, którzy byli
chłopakami dziewczyn, nie mogli przyjść bo oni też grali koncert. Tak. Oni też
założyli własny zespół na której czele stał Tomas. Był miły ale czasem chamski.
Lecz rzadko się zdarzyło by zachowywał się jak cham. Mimo to kochał muzykę.
Dziewczyny
właśnie szykowały się do występu. Zostało do niego 15 minut gdy nagle weszła
czwórka chłopaków. Marco Maxi Federico i Tomas.
Dziewczyny podeszły do nich.
-Kochanie?
Odwołali wam występ i przyszliście nam kibicować? –zapytała Francesca swojego
chłopaka Marco
-Nie.
My mamy tutaj grać koncert-odpowiedział
-Nie.
Chyba Wam się coś pomyliło. To my tutaj dzisiaj gramy koncert-stwierdziła
Violetta
-Mądra
się odezwała-powiedział Tomas który stał tyłem
-Do
mnie to powiedziałeś? -zapytała szatynka
-Nie
do siebie-powiedział chamsko-Oczywiście że do Ciebie. Bo ty się odezwałaś.
-Jezu
jaki idiota-wyszeptała Violetta
I
wtedy lekko wkurzony Tomas się odwrócił.
-Ja
jestem idiotą? -zapytał
-Pomyślmy.
Tak o tobie mówimy. A teraz wynocha stąd. My tu gramy koncert-powiedziała a
raczej krzyknęła
-Bardzo
śmieszne. My stąd nigdzie nie idziemy. My gramy koncert. I tyle.-krzyknął
-Czyli.
Że my mamy odwołać koncert bo tobie się tak chcę? -zapytała
-O
nie. My gramy koncert.
-STOP!
-krzyknął menager dziewczyn-Rozmawiałem
z menagerem chłopaków i doszliśmy do wniosku. Że musicie razem zaśpiewać.-powiedział
-Że
co? –krzyknęli
-No
alba jedni się zgodzą na występ drugich-powiedział
-O
nie-stwierdziła Violetta-Już wolę zaśpiewać z tym pacanem-stwierdziła
-Śpiewacie
Tienes Todo.
-Piosenkę
o miłości? Gorzej być nie mogło-stwierdził chłopak
-No
niestety. Ale wolę zaśpiewać z Tobą niż stracić koncert. Chyba że zgodzisz się
byśmy my zagrały.
Chłopak
udał ze tego nie słyszał .
-To
za ile wchodzimy?
-Pięć
minut. Przygotujcie się. A i musicie się na koniec pocałować-powiedział i
odszedł.
-Nie
no. To już normalnie paranoja-powiedział Tomas-Ale cóż zrobić. Jak trzeba to
trzeba.
Po
pięciu minutach weszli na scenę. Jako że musieli udawać zakochanych patrzyli
sobie w oczy. Ich głosy idealnie łączyła się w jedną całość. Po skończonej
piosence nadszedł czas ich pocałunku. Dziewczyna zbliżyła się do chłopaka.
-Też
tego Nie chcę ale trzeba to zrobić-wyszeptała i się pocałowali.
Ich
pocałunek nie trwał długo. Był krótki przepełniony nienawiścią i nie tylko. Nie
wiadomo[W1]
czym. Może miłością. Nie wiadomo. Po oderwaniu się zeszli ze sceny.
-Wyszło
Wam genialnie. W nagrodę każdy bez wyjątku idzie do baru żeby to
uczcić.-powiedział menager chłopaków
-Okej-krzyknęli
wszyscy bo byli szczęśliwi że będą mogli się trochę od stresować.
Ruszyli
do najbliższego baru. Każdy się śmiał i pił. Violetta nie odzywała się do chłopaka,
mimo że miała chęć zacząć z nim rozmawiać na wszystkie tematy. Opowiedzieć mu o
sobie. Chciała poczuć jego zapach. Usłyszeć jego głos. Jednak nie wiedziała co
ją powstrzymywało. On myślał wciąż o tym wymuszonym pocałunku. Nie wiedział
dlaczego ale nie mógł o nim zapomnieć. No cóż. Może to przez te kieliszki coś
mu w głowie się przestawia. Trudno. Spojrzał na szatynkę. Siedziała i śmiała
się. Chciał podejść i powiedzieć że ma piękny uśmiech. Jednak tego nie zrobił.
Coś go powstrzymało. Oboje doszli do wniosku że ich nic nigdy nie połączy.
Po
dwóch godzinach wyszli z baru. Wypili na tyle dużo że nie orientowali się w
ogóle kim są ani nic.
„Rano”
Dziewczyna
obudziła się. Poczuła zapach męskich perfum. Odwróciła się i zauważyła tam
Tomasa. Spojrzała na siebie. Na sobie nic nie miała a jej ubrania zostały po
rozrzucane po podłodze.
-Nie
to niemożliwe. Że niby ja i Tomas. Nie-szeptała.
Nie
chciała dopuścić do siebie myśli że spędziła noc z Tomasem.
Wstała
po cichu i poszła do łazienki po drodze zbierając swoje ubrania. Wzięła szybki
prysznic i ubrała się. Gdy wyszła z łazienki zauważyła Tomasa który siedział na
łóżku w samych bokserkach.
-Zadowolony
jesteś? -zapytała-Wykorzystałeś mnie kiedy byłam pijana
-Że
co? O czym ty mówisz?
-O
tym co zdarzyło się w nocy-powiedziała wściekła dziewczyna
-No
ale ja jestem w bokserkach a ty w ubraniu. Wiec raczej do niczego między nami
nie doszło.
-Bo
się ubrałam. Obudziłam się bez ubrania-krzyknęła -Nie chce Cię znać-dorzuciła i
wybiegła z pokoju.
Pobiegła
do domu. Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Chciała wymazać tę noc na
zawsze ze swojej pamięci. Już nigdy nie chciała dopuścić do siebie myśli że
spała ze swoim wrogiem? Tak chyba tak to można nazwać. Wróg. Wylewała
hektolitry łez. Po długim płaczu. Wstała. Usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła
je a tam stała Fran z Marco.
-Hej-przywitała
się Viola
-Hej.
Płakałaś? -zapytała ja przyjaciółka
-Tak.
-Dlaczego?
-zapytał Marco
-Zamknij
się-powiedziała Fran-Mój tekst. Dlaczego?
-Bo
nieważne. W skrócie. Wszystko przez Twojego kolegę wskazała na Marco
-Którego?
-Tomasa.
Wykorzystał mnie bezczelnie-powiedziała zanosząc się znów płaczem.
Usiadła
na kanapie i za namową przyjaciół opowiedziała im to co pamiętała.
W
tym samym czasie chłopak wciąż zaskoczony tym że spał z Violetta chodził w
kółko pod domu. Chciał o niej zapomnieć jednak coś kazało mu myśleć o niej w
kółko. I to coś wygrywało.
W
równym czasie Violetta skończyła opowiadać historię Marco i Fran.
-Co
za cham. Nie spodziewałem się tego po nim-krzyknął wściekły Marco i chciał
wybiec lecz jego dziewczyna złapała go w ostatniej chwili.
-Marco!
Uspokój się. On ją skrzywdził. Ją a nie Ciebie-powiedziała Fran-Dlatego ona
załatwi tą sprawę z nim sam na sam. Prawda Violu? –zapytała Francesca
spoglądając na dziewczynę.
Violetta
chciała zaprzeczyć jednak wzrok jej przyjaciółki był taki że trudno był
odmówić.
-Jasne-odpowiedziała
-Obiecujesz?
-zapytał Marco
-Obiecuję-powiedziała
Viola
Marco
już uspokojony wrócił na sofę. Viola poszła do kuchni przygotować cos do picia.
Po chwili za nią weszła Francesca.
-Violu.
Proszę Cię. Pójdź do Tomasa. Porozmawiaj z nim-powiedziała spokojnie Francesca
-Przecież
obiecałam
-Violu.
Ja przecież wiem że ty nie pójdziesz
-Masz
rację. Bo co ja mu powiem? -zapytała a do jej oczu zaczęły zbierać się łzy.
-Violu.
Na pewno coś wymyślisz. On nie zasługuje na Ciebie. Ale porozmawiać
musicie-powiedziała
-Jasne-odpowiedziała
-Masz
iść. Jeszcze dzisiaj jasne? -zapytała Francesca
-A
mogę jutro?
-Pewnie.-powiedziała
Fran-My z Marco musimy iść. Do jutra. -powiedziała i cmoknęła przyjaciółkę w
policzek.
Po
wyjściu Violetta zaczęła się zastanawiać co powie Tomasowi. Myśląc tak nie zauważyła
że jest już późno dlatego poszła spać by następnego dnia porozmawiać z nim na
serio.
„Następnego
dnia”
Violetta
stała przed drzwiami do domu Tomasa. Chciała zapukać ale się zwyczajnie bała. W
końcu się odważyła.
-Kogo
niesie O 13?-usłyszała za drzwiami głos Tomasa
Po
chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął Tomas znowu w samych bokserkach.
-O
hej. Może wejdziesz? -zapytał
-Eee…
Nie ja tylko przyszłam porozmawiać-powiedziała -Ale najpierw może byś się
ubrał-stwierdziła
-Sorry.
To wejdź a ja się ubiorę.-powiedział
-Jasne-odpowiedziała
niepewnie
Weszła
do jego mieszkania. Tomas poszedł się
ubrać a ona usiadła na kanapie. Wszystkie wspomnienia z poprzedniej nocy
wróciły. Nie wie czemu ale tym razem była szczęśliwa? Tak chyba to jest
odpowiedni wyraz. Szczęście.
-Nad
czym się tak zastanawiasz? -usłyszała za sobą głos chłopaka
-Nad
tym co się zdarzyła chociaż nie powinno się zdarzyć-powiedziała
-Ale
o czym ty mówisz? O tym feralnym dniu a raczej feralnej nocy? Mnie nie
interesuje ta noc. Było minęło. Liczę że nie będzie związanych z tym jakichś
konsekwencji-powiedział i spojrzał na jej brzuch
-Weź
się odwal-krzyknęła -Przecież się zabezpieczyliśmy. Tak?
-No
wiesz-powiedział i zaczął drapać się nerwowo po głowie-Chyba nie
-Że
co? Nie zabezpieczyłeś się? Jezu idioto! Jak mogłeś?
-Byłem
pijany! Myślisz że jak ktoś jest uchlany to musi o wszystkim pamiętać?
-No
raczej o takich rzeczach to się pamięta-stwierdziła
-Nie
po pijaku-stwierdził
-Wiesz
co? Nie chce mi się z tobą gadać. Bo po co? Chciałam to jakoś wyjaśnić ale
oczywiście jakieś ale.-krzyknęła i wyszła
Biegła
przed siebie i stwierdziła że już nigdy ale to nigdy nie
chcę widzieć tego idioty na oczy.
Dzisiaj ona gra
koncert a on? On sobie siedzi w domu. Czeka. Na co? Na koncert. Koncert
Violetty. Nie wie czemu ale musi go obejrzeć. Coś mu mówi że stanie się coś niezwykłego.
Oglądał telewizor gdy na scenę weszła ona. Zaczęła śpiewać a fani byli zachwyceni.
Jednak w pewnym momencie ona straciła przytomność. Chłopak ze strachu
podskoczył. Bał się o nią. O dziewczynę którą kocha. Tak kocha. Każdemu się
wydaje że się nienawidzą. Ale przecież od nienawiści do miłości jest tylko mały
krok. Patrzył się w telewizor wciąż nie mogąc w to uwierzyć. Co chwila powtarzał
sobie dwa pytania:
„Dlaczego
zemdlała”
„Czy
nic się jej nie stało”
Po
chwili w telewizji pojawił się komunikat
„Jak
już pewnie fani Violetty Castillo wiedzą, ich idolka straciła przytomność
podczas jednego ze swoich koncertów. Jeśli chce ktoś wiedzieć coś na jej temat
niech przyjedzie do szpitala Santa Cruz. Tylko rodzina i przyjaciele”
Jednak
Tomas już tego nie słuchał. Wybiegł z domu i pojechał do szpitala. Jak tylko
wbiegł na korytarz zauważył dzikie tłumy fanów, którzy chcą się zobaczyć z
Violettą. Postanowił przyjść kiedy będzie mnie fanów. Wyszedł więc ze szpitala.
Spojrzał w stronę okna dziewczyny. Było otwarte a na dodatek na parterze. Do
jego głowy przyszedł diabelski pomysł. Podszedł do okna i wszedł do jej pokoju.
Na szczęście nikogo nie było. Zauważył ją skuloną na łóżku.
-Violetta?
-zapytał
Dziewczyna
na dźwięk jego głosu drgnęła.
-Tomas?
Co ty robisz?
-Uświadomiłem
sobie że moje życie nie ma sensu kiedy nie ma Cię obok mnie. Zakochałem się w
Tobie.
-Tomas.
Ty nie wiesz dwóch rzeczy.-zaczęła
-No
to powiedz.
-Bo
ja…ja jestem chora na raka-powiedziała- Niedługo umrę-wyłkała
Po
policzkach dziewczyny spłynęły łzy. Nie chciała odchodzić. Tym bardziej
że…zakochała się w Tomasie. Nie chciała o tym myśleć ale nie umiała.
-A
druga sprawa? -zapytał Tomas
-No
bo ja. No bo my. Jestem w ciąży-powiedziała po cichu
Tomas
uśmiechnął się pod nosem. Zostanie ojcem. Ale dziecko wychowa się bez matki. To
była rzecz która go dobijała. Będzie miał dziecko z dziewczyną którą kocha ale
ona umrze. Popłakał się. Nie chciał by żeby ona umierała. Zbyt bardzo ją
kochał.
-Nie
płacz. Będziesz mógł wychowywać nasze dziecko kiedy ja odejdę-wyszeptała
-Ale
ja bym chciał z Tobą. Nie wiem czy dam radę-powiedział
-Dasz
radę. Na pewno.-wyszeptała i go pocałowała
Nagle
do Sali weszli ochroniarze.
-Przepraszamy
ale ten mężczyzna nie powinien tutaj w ogóle wchodzić-powiedział jeden z nich.
-Nie
niech on zostanie-powiedziała Violetta
-Jest
pani tego pewna?
-Na
100%-powiedziała a mężczyźni wyszli z Sali
Zostali
sami. W końcu mogli poważnie porozmawiać. Po dwóch miesiącach. Wreszcie
porozmawiali.
Jakiś
czas później Viola wyszła ze szpitala. Zamieszkała u chłopaka bo potrzebowała
opieki. Pobrali się niedługo później. Kilka miesięcy później na świat przyszła
ich córeczka. Byli szczęśliwi. Lecz pewnego dnia Viola zemdlała. Zabrali ją do
szpitala. Tomas zostawił małą Tini u Marco i Fran. Pojechał do szpitala. Wszedł
do Sali Violi.
-Kochanie?
Jak się czujesz? -zapytał
-Źle.
Ja wiem że już dzisiaj odejdę-wyszeptała
-Nie
mów tak. Będziesz jeszcze żyła.-pocieszał ją chłopak
-Nie.
Tomas ja już umieram. Nie widzisz tego? -zapytała
On
tylko się popłakał bo też to wiedział. Chciał się cofnąć w czasie. By móc z nią
spędzić więcej chwil. Pocałował dziewczynę a po chwili linia na maszynie obok
stała się prosta. Świadczyło to o tym że Violetta odeszła na zawsze. Pocałował
jeszcze zimne usta dziewczyny i wyszedł cały zapłakany. Usiadł na krześle i
zaczął płakać. Po chwili widział jak wywożą Violettę zakrytą. Popłakał się jak
małe dziecko.
Ruszył
powoli do domu przyjaciół by odebrać Tini. Wszedł i już wiedzieli co się stało.
Każdy mu współczuł jednak on tego nie chciał. On chciał żyć u boku Violetty.
Niestety to się już nigdy nie spełni. Postanowił jednak być dzielny dla małej
Tini, która nie wiedziała jeszcze nic o śmierci bliskiej jej osoby.
Tak se OS ;)
Pisałam go 3 lub 4 dni.
Mi się podoba nawet.
Liczę że wam też ;)
Dedykuje go Mio.
Dlaczego to ona już wie XD
Pozdrawiam
Do następnego OS ;)
~~Selena Tavelli
Pierwsza<3
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy:
Oszalałaś?! Jak mogłaś?! Dlaczego mi to zrobiłaś?!
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
No nie ważne, jakoś się pozbieram (chyba)
Bardzo ładnie napisałaś :)
Pozdrawiam ;*
No hej, jak na razie jestem pierwsza xD
OdpowiedzUsuńTy wiesz że OS mi się bardzo, bardzo podoba <33333
Jest boooski <3333
Dziękuje za dedeykacje xD Nom wiem dlaczego xD
Kiedy go czytałam to łezki się w oku kręciły ;(
Tomas sam będzie wychowywać cureczke ;(
Viola nie żyje ;(
zruszający jest i ogółem genialny <3333
Kocham twoje OS <3333
Pozdrawiam i czekam na twój kolejny ;*****
Wow!
OdpowiedzUsuńBrak słów!
Ale cieszę się, że w końcu zdecydował się ktoś dać smutne zakończenie.
Czekam na następnego
Viola C.
cudny <33
OdpowiedzUsuńod nienawiści do miłości *.*
Viomas <3
czekam na next ;**
Nie no to jest wspaniałe!!!!!
OdpowiedzUsuńGenialne genialne genialne genialne!!!!!!!!
Bidulka Viola ;(
A jeszcze bardziej Tomas i Tini ;(
Biedna mała straciła matkę ;(
Ale to naprawdę cudowne!!
Mój następny też będzie smutny........
~~ŃAZWISKOIMIENNICZKA
Świetny!
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
super
OdpowiedzUsuńbiedna Viola :)
Biedna Viola i mała Tini :(