czwartek, 23 stycznia 2014

OS Viomas "Dwa światy jedna pasja jedno uczucie"

Ona zwykła dziewczyna. Miała prawdziwych przyjaciół, pieniądze i fanów Dlaczego fanów? Miała własny zespół który prowadziła razem z Naty Ludmiłą i Francescą. Każda z nich miała chłopaka. Oprócz Violetty. Pomimo że udawała iż jest szczęśliwa brakowało jej drugiej połówki. Miała już w myślach nawet wymarzony obraz chłopaka marzeń. Czarne gęste włosy, błękitne oczy, miły, delikatny i czuły. Mimo to wiedziała że taki ideał nie istnieje.
Dzisiaj ma odbyć się jej koncert. Niestety Marco Federico i Maxi, którzy byli chłopakami dziewczyn, nie mogli przyjść bo oni też grali koncert. Tak. Oni też założyli własny zespół na której czele stał Tomas. Był miły ale czasem chamski. Lecz rzadko się zdarzyło by zachowywał się jak cham. Mimo to kochał muzykę.
Dziewczyny właśnie szykowały się do występu. Zostało do niego 15 minut gdy nagle weszła czwórka chłopaków. Marco Maxi Federico i Tomas.  Dziewczyny podeszły do nich.
-Kochanie? Odwołali wam występ i przyszliście nam kibicować? –zapytała Francesca swojego chłopaka Marco
-Nie. My mamy tutaj grać koncert-odpowiedział
-Nie. Chyba Wam się coś pomyliło. To my tutaj dzisiaj gramy koncert-stwierdziła Violetta
-Mądra się odezwała-powiedział Tomas który stał tyłem
-Do mnie to powiedziałeś? -zapytała szatynka
-Nie do siebie-powiedział chamsko-Oczywiście że do Ciebie. Bo ty się odezwałaś.
-Jezu jaki idiota-wyszeptała Violetta
I wtedy lekko wkurzony Tomas się odwrócił.
-Ja jestem idiotą? -zapytał
-Pomyślmy. Tak o tobie mówimy. A teraz wynocha stąd. My tu gramy koncert-powiedziała a raczej krzyknęła
-Bardzo śmieszne. My stąd nigdzie nie idziemy. My gramy koncert. I tyle.-krzyknął
-Czyli. Że my mamy odwołać koncert bo tobie się tak chcę? -zapytała
-O nie. My gramy koncert.
-STOP! -krzyknął menager  dziewczyn-Rozmawiałem z menagerem chłopaków i doszliśmy do wniosku. Że musicie razem zaśpiewać.-powiedział
-Że co? –krzyknęli
-No alba jedni się zgodzą na występ drugich-powiedział
-O nie-stwierdziła Violetta-Już wolę zaśpiewać z tym  pacanem-stwierdziła
-Śpiewacie Tienes Todo.
-Piosenkę o miłości? Gorzej być nie mogło-stwierdził chłopak
-No niestety. Ale wolę zaśpiewać z Tobą niż stracić koncert. Chyba że zgodzisz się byśmy my zagrały.
Chłopak udał ze tego nie słyszał .
-To za ile wchodzimy?
-Pięć minut. Przygotujcie się. A i musicie się na koniec pocałować-powiedział i odszedł.
-Nie no. To już normalnie paranoja-powiedział Tomas-Ale cóż zrobić. Jak trzeba to trzeba.
Po pięciu minutach weszli na scenę. Jako że musieli udawać zakochanych patrzyli sobie w oczy. Ich głosy idealnie łączyła się w jedną całość. Po skończonej piosence nadszedł czas ich pocałunku. Dziewczyna zbliżyła się do chłopaka.
-Też tego Nie chcę ale trzeba to zrobić-wyszeptała i się pocałowali.
Ich pocałunek nie trwał długo. Był krótki przepełniony nienawiścią i nie tylko. Nie wiadomo[W1]  czym. Może miłością. Nie wiadomo. Po oderwaniu się zeszli ze sceny.
-Wyszło Wam genialnie. W nagrodę każdy bez wyjątku idzie do baru żeby to uczcić.-powiedział menager chłopaków
-Okej-krzyknęli wszyscy bo byli szczęśliwi że będą mogli się trochę od stresować.
Ruszyli do najbliższego baru. Każdy się śmiał i pił. Violetta nie odzywała się do chłopaka, mimo że miała chęć zacząć z nim rozmawiać na wszystkie tematy. Opowiedzieć mu o sobie. Chciała poczuć jego zapach. Usłyszeć jego głos. Jednak nie wiedziała co ją powstrzymywało. On myślał wciąż o tym wymuszonym pocałunku. Nie wiedział dlaczego ale nie mógł o nim zapomnieć. No cóż. Może to przez te kieliszki coś mu w głowie się przestawia. Trudno. Spojrzał na szatynkę. Siedziała i śmiała się. Chciał podejść i powiedzieć że ma piękny uśmiech. Jednak tego nie zrobił. Coś go powstrzymało. Oboje doszli do wniosku że ich nic nigdy nie połączy.
Po dwóch godzinach wyszli z baru. Wypili na tyle dużo że nie orientowali się w ogóle kim są ani nic.

„Rano”
Dziewczyna obudziła się. Poczuła zapach męskich perfum. Odwróciła się i zauważyła tam Tomasa. Spojrzała na siebie. Na sobie nic nie miała a jej ubrania zostały po rozrzucane po podłodze.
-Nie to niemożliwe. Że niby ja i Tomas. Nie-szeptała.
Nie chciała dopuścić do siebie myśli że spędziła noc z Tomasem.
Wstała po cichu i poszła do łazienki po drodze zbierając swoje ubrania. Wzięła szybki prysznic i ubrała się. Gdy wyszła z łazienki zauważyła Tomasa który siedział na łóżku w samych bokserkach.
-Zadowolony jesteś? -zapytała-Wykorzystałeś mnie kiedy byłam pijana
-Że co? O czym ty mówisz?
-O tym co zdarzyło się w nocy-powiedziała wściekła dziewczyna
-No ale ja jestem w bokserkach a ty w ubraniu. Wiec raczej do niczego między nami nie doszło.
-Bo się ubrałam. Obudziłam się bez ubrania-krzyknęła -Nie chce Cię znać-dorzuciła i wybiegła z pokoju.
Pobiegła do domu. Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Chciała wymazać tę noc na zawsze ze swojej pamięci. Już nigdy nie chciała dopuścić do siebie myśli że spała ze swoim wrogiem? Tak chyba tak to można nazwać. Wróg. Wylewała hektolitry łez. Po długim płaczu. Wstała. Usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła je a tam stała Fran z Marco.
-Hej-przywitała się Viola
-Hej. Płakałaś? -zapytała ja przyjaciółka
 -Tak.
-Dlaczego? -zapytał Marco
-Zamknij się-powiedziała Fran-Mój tekst. Dlaczego?
-Bo nieważne. W skrócie. Wszystko przez Twojego kolegę wskazała na Marco
-Którego?
-Tomasa. Wykorzystał mnie bezczelnie-powiedziała zanosząc się znów płaczem.
Usiadła na kanapie i za namową przyjaciół opowiedziała im to co pamiętała.
W tym samym czasie chłopak wciąż zaskoczony tym że spał z Violetta chodził w kółko pod domu. Chciał o niej zapomnieć jednak coś kazało mu myśleć o niej w kółko. I to coś wygrywało.
W równym czasie Violetta skończyła opowiadać historię Marco i Fran.
-Co za cham. Nie spodziewałem się tego po nim-krzyknął wściekły Marco i chciał wybiec lecz jego dziewczyna złapała go w ostatniej chwili.
-Marco! Uspokój się. On ją skrzywdził. Ją a nie Ciebie-powiedziała Fran-Dlatego ona załatwi tą sprawę z nim sam na sam. Prawda Violu? –zapytała Francesca spoglądając na dziewczynę.
Violetta chciała zaprzeczyć jednak wzrok jej przyjaciółki był taki że trudno był odmówić.
-Jasne-odpowiedziała
-Obiecujesz? -zapytał Marco
-Obiecuję-powiedziała Viola
Marco już uspokojony wrócił na sofę. Viola poszła do kuchni przygotować cos do picia. Po chwili za nią weszła Francesca.
-Violu. Proszę Cię. Pójdź do Tomasa. Porozmawiaj z nim-powiedziała spokojnie Francesca
-Przecież obiecałam
-Violu. Ja przecież wiem że ty nie pójdziesz
-Masz rację. Bo co ja mu powiem? -zapytała a do jej oczu zaczęły zbierać się łzy.
-Violu. Na pewno coś wymyślisz. On nie zasługuje na Ciebie. Ale porozmawiać musicie-powiedziała
-Jasne-odpowiedziała
-Masz iść. Jeszcze dzisiaj jasne? -zapytała Francesca
-A mogę jutro?
-Pewnie.-powiedziała Fran-My z Marco musimy iść. Do jutra. -powiedziała i cmoknęła przyjaciółkę w policzek.
Po wyjściu Violetta zaczęła się zastanawiać co powie Tomasowi. Myśląc tak nie zauważyła że jest już późno dlatego poszła spać by następnego dnia porozmawiać z nim na serio.

„Następnego dnia”
Violetta stała przed drzwiami do domu Tomasa. Chciała zapukać ale się zwyczajnie bała. W końcu się odważyła.
-Kogo niesie O 13?-usłyszała za drzwiami głos Tomasa
Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął Tomas znowu w samych bokserkach.
-O hej. Może wejdziesz? -zapytał
-Eee… Nie ja tylko przyszłam porozmawiać-powiedziała -Ale najpierw może byś się ubrał-stwierdziła
-Sorry. To wejdź a ja się ubiorę.-powiedział
-Jasne-odpowiedziała niepewnie
Weszła do jego  mieszkania. Tomas poszedł się ubrać a ona usiadła na kanapie. Wszystkie wspomnienia z poprzedniej nocy wróciły. Nie wie czemu ale tym razem była szczęśliwa? Tak chyba to jest odpowiedni wyraz. Szczęście.
-Nad czym się tak zastanawiasz? -usłyszała za sobą głos chłopaka
-Nad tym co się zdarzyła chociaż nie powinno się zdarzyć-powiedziała
-Ale o czym ty mówisz? O tym feralnym dniu a raczej feralnej nocy? Mnie nie interesuje ta noc. Było minęło. Liczę że nie będzie związanych z tym jakichś konsekwencji-powiedział i spojrzał na jej brzuch
-Weź się odwal-krzyknęła -Przecież się zabezpieczyliśmy. Tak?
-No wiesz-powiedział i zaczął drapać się nerwowo po głowie-Chyba nie
-Że co? Nie zabezpieczyłeś się? Jezu idioto! Jak mogłeś?
-Byłem pijany! Myślisz że jak ktoś jest uchlany to musi o wszystkim pamiętać?
-No raczej o takich rzeczach to się pamięta-stwierdziła
-Nie po pijaku-stwierdził
-Wiesz co? Nie chce mi się z tobą gadać. Bo po co? Chciałam to jakoś wyjaśnić ale oczywiście jakieś ale.-krzyknęła i wyszła


Dzisiaj ona gra koncert a on? On sobie siedzi w domu. Czeka. Na co? Na koncert. Koncert Violetty. Nie wie czemu ale musi go obejrzeć. Coś mu mówi że stanie się coś niezwykłego. Oglądał telewizor gdy na scenę weszła ona. Zaczęła śpiewać a fani byli zachwyceni. Jednak w pewnym momencie ona straciła przytomność. Chłopak ze strachu podskoczył. Bał się o nią. O dziewczynę którą kocha. Tak kocha. Każdemu się wydaje że się nienawidzą. Ale przecież od nienawiści do miłości jest tylko mały krok. Patrzył się w telewizor wciąż nie mogąc w to uwierzyć. Co chwila powtarzał sobie dwa pytania:
„Dlaczego zemdlała”
„Czy nic się jej nie stało”
Po chwili w telewizji pojawił się komunikat
„Jak już pewnie fani Violetty Castillo wiedzą, ich idolka straciła przytomność podczas jednego ze swoich koncertów. Jeśli chce ktoś wiedzieć coś na jej temat niech przyjedzie do szpitala Santa Cruz. Tylko rodzina i przyjaciele”
Jednak Tomas już tego nie słuchał. Wybiegł z domu i pojechał do szpitala. Jak tylko wbiegł na korytarz zauważył dzikie tłumy fanów, którzy chcą się zobaczyć z Violettą. Postanowił przyjść kiedy będzie mnie fanów. Wyszedł więc ze szpitala. Spojrzał w stronę okna dziewczyny. Było otwarte a na dodatek na parterze. Do jego głowy przyszedł diabelski pomysł. Podszedł do okna i wszedł do jej pokoju. Na szczęście nikogo nie było. Zauważył ją skuloną na łóżku.
-Violetta? -zapytał
Dziewczyna na dźwięk jego głosu drgnęła.
-Tomas? Co ty robisz?
-Uświadomiłem sobie że moje życie nie ma sensu kiedy nie ma Cię obok mnie. Zakochałem się w Tobie.
-Tomas. Ty nie wiesz dwóch rzeczy.-zaczęła
-No to powiedz.
-Bo ja…ja jestem chora na raka-powiedziała- Niedługo umrę-wyłkała
Po policzkach dziewczyny spłynęły łzy. Nie chciała odchodzić. Tym bardziej że…zakochała się w Tomasie. Nie chciała o tym myśleć ale nie umiała.
-A druga sprawa? -zapytał Tomas
-No bo ja. No bo my. Jestem w ciąży-powiedziała po cichu
Tomas uśmiechnął się pod nosem. Zostanie ojcem. Ale dziecko wychowa się bez matki. To była rzecz która go dobijała. Będzie miał dziecko z dziewczyną którą kocha ale ona umrze. Popłakał się. Nie chciał by żeby ona umierała. Zbyt bardzo ją kochał.
-Nie płacz. Będziesz mógł wychowywać nasze dziecko kiedy ja odejdę-wyszeptała
-Ale ja bym chciał z Tobą. Nie wiem czy dam radę-powiedział
-Dasz radę. Na pewno.-wyszeptała i go pocałowała
Nagle do Sali weszli ochroniarze.
-Przepraszamy ale ten mężczyzna nie powinien tutaj w ogóle wchodzić-powiedział jeden z nich.
-Nie niech on zostanie-powiedziała Violetta
-Jest pani tego pewna?
-Na 100%-powiedziała a mężczyźni wyszli z Sali
Zostali sami. W końcu mogli poważnie porozmawiać. Po dwóch miesiącach. Wreszcie porozmawiali.
Jakiś czas później Viola wyszła ze szpitala. Zamieszkała u chłopaka bo potrzebowała opieki. Pobrali się niedługo później. Kilka miesięcy później na świat przyszła ich córeczka. Byli szczęśliwi. Lecz pewnego dnia Viola zemdlała. Zabrali ją do szpitala. Tomas zostawił małą Tini u Marco i Fran. Pojechał do szpitala. Wszedł do Sali Violi.
-Kochanie? Jak się czujesz? -zapytał
-Źle. Ja wiem że już dzisiaj odejdę-wyszeptała
-Nie mów tak. Będziesz jeszcze żyła.-pocieszał ją chłopak
-Nie. Tomas ja już umieram. Nie widzisz tego? -zapytała
On tylko się popłakał bo też to wiedział. Chciał się cofnąć w czasie. By móc z nią spędzić więcej chwil. Pocałował dziewczynę a po chwili linia na maszynie obok stała się prosta. Świadczyło to o tym że Violetta odeszła na zawsze. Pocałował jeszcze zimne usta dziewczyny i wyszedł cały zapłakany. Usiadł na krześle i zaczął płakać. Po chwili widział jak wywożą Violettę zakrytą. Popłakał się jak małe dziecko.
Ruszył powoli do domu przyjaciół by odebrać Tini. Wszedł i już wiedzieli co się stało. Każdy mu współczuł jednak on tego nie chciał. On chciał żyć u boku Violetty. Niestety to się już nigdy nie spełni. Postanowił jednak być dzielny dla małej Tini, która nie wiedziała jeszcze nic o śmierci bliskiej jej osoby.

Tak se OS ;)
Pisałam go 3 lub 4 dni. 
Mi się podoba nawet.
Liczę że wam też ;)
Dedykuje go Mio.
Dlaczego to ona już wie XD
Pozdrawiam
Do następnego OS ;)
~~Selena Tavelli



7 komentarzy:

  1. Pierwsza<3
    A teraz do rzeczy:
    Oszalałaś?! Jak mogłaś?! Dlaczego mi to zrobiłaś?!
    Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
    No nie ważne, jakoś się pozbieram (chyba)
    Bardzo ładnie napisałaś :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No hej, jak na razie jestem pierwsza xD
    Ty wiesz że OS mi się bardzo, bardzo podoba <33333
    Jest boooski <3333
    Dziękuje za dedeykacje xD Nom wiem dlaczego xD
    Kiedy go czytałam to łezki się w oku kręciły ;(
    Tomas sam będzie wychowywać cureczke ;(
    Viola nie żyje ;(
    zruszający jest i ogółem genialny <3333
    Kocham twoje OS <3333
    Pozdrawiam i czekam na twój kolejny ;*****

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow!
    Brak słów!
    Ale cieszę się, że w końcu zdecydował się ktoś dać smutne zakończenie.
    Czekam na następnego
    Viola C.

    OdpowiedzUsuń
  4. cudny <33
    od nienawiści do miłości *.*
    Viomas <3
    czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no to jest wspaniałe!!!!!
    Genialne genialne genialne genialne!!!!!!!!
    Bidulka Viola ;(
    A jeszcze bardziej Tomas i Tini ;(
    Biedna mała straciła matkę ;(
    Ale to naprawdę cudowne!!
    Mój następny też będzie smutny........
    ~~ŃAZWISKOIMIENNICZKA

    OdpowiedzUsuń
  6. super
    biedna Viola :)
    Biedna Viola i mała Tini :(

    OdpowiedzUsuń